Dziś dzień pod znakiem ptaka!
Najpierw przy moim oknie harcowała ptasia parka. On i ona, ona i on. Państwo sobie urządzili "randewu" w przestworzach, nad nimi tylko błękit, a po drugiej stronie wścibska ja z aparatem. Jak już skończyli spijać sobie z dziubków to miły pan odfrunął w nieznane, a pani została. Pewnie w ogóle nie zwróciłabym uwagi na ich podniebne harce, gdyby się tak strasznie nie darli! Uwierzcie mi, to nie były radosne ptasie trele, tylko dzikie wrzaski jak wtedy, gdy on po raz kolejny nie opuścił deski albo skarpetek do kosza na wrzucił. Myślę, że skalę problemu każdy już pojął...
A po południu udałam się w podróż autem. I jeśli myślicie, że macie pecha to pomyślcie o Marcie, która prowadziła samochód i dostała strzała... Jakiś ptak na nią "nakupał"! W trakcie jazdy! Przez okno uchylone w 1/4! I to był taki strzał, uwierzcie mi, że się wystraszyłam, a na ramieniu to chyba mi siniak wyskoczy! Prawdę mówię! I nawet zdjęcie zrobiłam, ale nie ładunku (oszczędzam Wam tego widoku przez delikatność), lecz pozostałości na moim ubraniu.
Czy to zemsta zakochanych za podglądanie, czy znak od losu, że będę miała szczęście? Bo istnieje przesąd, który mówi, że to dobry znak...